Test maszyny wycinająco-tłoczącej Sizzix Big Shot Plus
Myślę, że ważne dla potencjalnych Czytelników poniższych zwierzeń jest fakt, że maszyna tnąco-wytłaczająca Sizzix Big Shot Plus taka jak ta trafiła do amatora, nie zawodowca. Scrapbooking jest dla mnie nocną odskocznią od codziennych prozaicznych pracowo-domowych obowiązków. Zapewne nie używam go profesjonalnie, a w nieśmiałym badaniu jego możliwości zwróciłam szczególną uwagę na to, co dla mnie – użytkownika – najważniejsze. Starałam się też uwzględnić te informacje, które pomagają mi w podejmowaniu decyzji o wyborach zakupowych.
Wrażenia pierwsze:
Moje obawy związane były z rozmiarem maszynki –gdzie trzymać takie A4 przy ograniczeniach przestrzeni możliwej do zajęcia podczas niekończących się wycinanko-wytłaczanek? (Zajmuję nimi życzliwie udostępniany przez resztę rodziny kąt pokoju.)
Rozwiały się po rozpakowaniu przesyłki i podczas pierwszego, zapoznawczego spotkania poczciwego różowego Big Shota z biało-szarym Big Shot Plusem. Duża maszyna różni się od starej przede wszystkim możliwościami. Rozmiar nie jest tu aż tak znaczący.
Podoba mi się też pomysł powrotu do platform A i B w wersji niepołączonej. „Książeczka”, którą mam w małym Sizzixie, nie wydaje mi się najwygodniejszym rozwiązaniem.
Wrażenia drugie:
Ciężka, stabilna, masywna konstrukcja wzbudziła moje zaufanie. Maszyna nie tańczy, nie chwieje się podczas pracy. Korbka jest dobrze osadzona, łatwo ulega naciskom.
Połączenie tych cech z estetycznym wykończeniem i przyjemnym w dotyku materiałem, z którego jest wykonana, pozytywnie mnie zaskoczyło.
No i ta biel z szarością…
I tu już zaczął się nieśmiały początek bliższej znajomości.
Wrażenia kolejne:
Duuuża powierzchnia wycinania: 21×36,5 cm. Nie spodziewałam się, bo to więcej niż deklaruje producent. A docina na całej powierzchni – nawet, gdy wykrojnik ułożony był bardzo blisko brzegu.
Mogłam ułożyć na dużej kartce tyle wykrojników, ile chcę.
Jeśli miałabym ochotę na jeden kształt wykrawany z dużego, pięknego jakiegoś arkusza, nie muszę tego arkusza ciąć wcześniej na kawałki, bo się zmieści!
Z tymi mniejszymi wykrojnikami – kształtami maszyna poradziła sobie bardzo dobrze.
Jednokrotne przeciągnięcie wystarczyło, by bez docinania i szczególnych starań uzyskać pożądany efekt. Bardzo przydatne przy kartkowych fanaberiach, które wymagają różnorodnych scrapków – można je wyciąć naprawdę szybko. Świetna do wycinania kwiatków przeznaczonych do warstwowego układania – już po pierwszej wycinankowej rundzie mam elementy do zrobienia kilku florystycznych kompozycji.
I to wszystko z jedną płytką: A.
Trochę więcej kłopotu sprawiło mi hurtowe wykrawanie serwetek i ramek.
Ułożone na arkuszu papieru i poddane dwukrotnym naciskom nie powstały w jakości zadowalającej. Sporo niedociętych szczegółów i niemożliwe do wydłubania elementy – powtórka z pracy z moją poprzednią, mocno zużytą maszynką. Dołożyłam płytkę B, ale nie pomogło wystarczająco.
Spróbowałam jednak wycinanek serwetkowych pojedynczych i… rewelacja. Po kilku ruchach korbką uzyskałam ideał.
I wtedy przystąpiłam do czegoś, co bez powierzchni tnącej A4 było niemożliwe: zrobiłam swoje pierwsze w życiu pudełko. Właściwie trzy.
Jeden niewyszukany ruch: wycięcie – szablon z przygotowanymi miejscami do zagięcia gotowy. Kilka kropel magicznego magika, kwiatki, motyle i elementy z poprzedniej rundy, szybko wycięty border, zapomniane gdzieś z kąta ćwieki i mamy niespodziankę dla przedszkolnych opiekunek moich córek.
Kolejną próbą była praca z folderami do embossingu. Zaczęłam od kropkowego A4 Sizzixa.
Już przy wytłaczaniu widać było, że folder z maszynką nie bardzo mogą się porozumieć. Maszyna nie poradziła sobie ze zdyscyplinowaniem całej powierzchni. Folder dziwnie się wygina, a papier wychodzi pognieciony. Może to kwestia wprawy, której jeszcze nie nabrałam, ale na tę chwilę nie jestem zadowolona z efektów.
Z mniejszymi rozmiarami nie ma żadnego problemu – nawet bez użycia maty (mam tylko małą, która w parze z płytką czyniła cuda na małej maszynie) wzory są wyraźne, a z bazą nic się nie dzieje. Wytłoczenie jest na tyle dobre, że nawet tuszowanie wypukłych elementów nie stanowi problemu.
Sprawdziłam jeszcze, jak maszyna radzi sobie z grubymi wykrojnikami (albo grube wykrojniki z maszyną).
Bez kłopotu wycięłam z papieru sztućce, które w ilościach każdych zużywają misie i lalki moich dzieci. Muszę rozejrzeć się za wykrojnikiem całej zastawy stołowej 😉
Było jeszcze wycinanie w tekturze, filcu, płótnie, jeansie i polarze. Oszczędność czasu duża, bo już po jednym zabiegu kształty są gotowe. A bywało, że docinałam nożyczkami, gdy wykrawałam wcześniej – nie szarym Sizzixem…
Reasumując: jestem bardzo zadowolona z tego spotkania. Już wiem, że będzie brzemienne w skutkach, a maszyna zostanie w swoim nowym domu. Ja znów kilka tygodni nie będę sypiać po nocach, ale każdego poranka powtórzę sobie z przekonaniem, że było warto.
Autorem powyższego testu jest Pani Joanna.
Zainteresowała Cię ten artykuł? Zobacz wpis o najnowszej elektrycznej maszynce Sizzix Big Shot Switch Plus.
Najnowsze komentarze